Wstaliśmy skoro świt zjedliśmy szybkie śniadanie, i jak zawsze z dobrymi humorami wyruszyliśmy w dalszą drogę, w poszukiwniu finlandzkich szutrów, uprzednio żegnając się z właścicielem pola campingowego i wręczając mu drobny upominek klubowy oraz prezent od naszego partnera Mercedes Benz Sosnowiec.
Przemiły Finlandczyk okazał się być strasznie całuśnym starszym panem he he, żegnając się damską częścią naszej wyprawy posyłał na buziaczki i figlarnie mrugał oczkiem :)))
No nic, czas w drogę.
Przed nami droga do Dziadka wszystkich dziadków, ukochanego św. Mikołaja :)
Po około 80 km ukazał nam się tak bardzo wyczekiwany widok Santa Park.
Więc do środka kochani !
Wchodząc, wcale nie było tak miło, przywitały nas odgłosy wyjących wilków i chłodnego powietrza, tak na pierwsze odczucie mozna było się bać. Ale za to w środku? Baaaajkaaaaa :))
Cieszyliśmy się jak dzieci, wszystko było dla nas można powiedzieć "dziewicze" jeżeli chcecie zabrać swoje dzieci, małe czy duże po prostu to zróbcie, nieważne ile km pojedziecie na prawdę warto!
Przed wejściem do krainy Królowej lodu ;)
W środku:
no i dalej do Mikusia ;) w końcu wspólne zdjęcie.
Po zwiedzenie Santa Parku, udaliśmy sie na Arctic Circle w celu przekroczenia koła podbiegunowego
Oczywiście nie zapomnieliśmy o zaznaczeniu, że tu byliśmy:
Po całym dniu zwiedzania wyruszyliśmy dalej w kierunku Kuusamo i szkoły jazdy Kankonena a po drodze znaleźliśmy nocleg "na betonie";).
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz