środa, 30 lipca 2014

27.07 Niedziela dniem świętym, nie dla nas. Pierwszy tydzień za nami

Po krótkiej nocy i obfitym śniadaniu ruszamy dalej w stronę Alty i granicy finlandzkiej. Na naszej trasie oprócz pięknych krajobrazów napotykamy na stada reniferów, łosi i  owiec. Nawet jeden renifer chciał nas chyba wcześnie rano obudzić swoim dzwoneczkiem, zawieszonym wokół szyi, ponieważ słyszano go niedaleko naszych namiotów.

Krajobraz północnej Norwegii jest niesamowity. Droga, którą pędzimy naszymi Beczuniami, prowadzi nas przy samych fiordach, w oddali wyłaniają się  masywne skały górskie i lodowca, jeszcze częściowo pokrytego śniegiem. Wiem, wiem, zdjęcie nie oddają tego, co rzeczywiste, ale i tak Wam pokażemy. A co :P




I tak sobie jedziemy i jedziemy, aż tu nagle widzimy światła stopu Beczki załogi nr 1 i jej prawy kierunkowskaz, zjeżdżamy z trasy by się troszkę orzeźwić. Co robimy, wskakujemy do Morza Norweskiego, aby się ochłodzić.



Po krótkiej przerwie zmierzamy dalej. Nieopodal granicy z Finlandią znów postój, tym razem na dłużej - na noc. W tym dniu chcieliśmy przekroczyć granicę norwesko-finlandzką, jednakże po drodze odkryliśmy całkiem przyzwoite miejsce, by rozbić nasze namioty. I tak wokół pasm górskich biwakujemy na świeżym powietrzu. Noc jest długa, a nas w ogóle nie dopada zmęczenie. Mężczyźni wyruszają na polowanie, a kobiety zabierają się za pranie w strumieniu. I tak w świetle niezachodzącego słońca i dźwięku strumienia, przy którym nasza część męska stoi i debatuje o życiu i samochodach, a my dziewczyny wnosimy toast za naszego kolegę Harrego i  finalizujemy jego prezent, kończy się dzisiejsza opowieść :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz