Pobudka była ciężka, ale musimy dziś narobić kilometrów. Więc ruszamy do Finlandii, ale należy jeszcze krótko podsumować pobyt w Norwegii. Jeśli chodzi o paliwo, tak jak przypuszczaliśmy jest drogie, lecz nie aż takie jak się spodziewaliśmy. Litr paliwa kosztował około 15-16 koron, czyli na nasze 7,50 zł. Paliwo było jedną z tańszych rzeczy, na które moglibyśmy sobie pozwolić. Inne produkt są relatywnie drogie, tak na przykład oryginalna Coca-Cola 1,5 l kosztowała 25 koron, czyli około 12 zł. Żywiliśmy się kartofelsalatem, czyli sałatką ziemniaczaną i chlebem, czasami jakiś kartofelek z ogniska się w naszych żołądkach znalazł - dieta ziemniaczana jednym słowem. Ową sałatkę kupiliśmy wielokrotnie i jedliśmy kilka dni, nawet Norwegowie na Nordkappie spożywali ową pyszność.
Opuszczamy więc Norwegię, która na pożegnanie urzekła nas mgła wyłaniająca się za gór.
Granica z Finlandią jest umowna, widnieje jedynie znak. Jednak kilka kilometrów dalej napotyka się szlaban z niewielką budką - to ma być przejście graniczne - myślimy sobie. Załoga 1 w Kundello i druga - Artur i Sandra przejeżdżają bez problemów, machając i uśmiechając się do celników. Jedynie Załoga nr 3 M+D+A zostaje zatrzymana. Starszy celnik ogląda, czy tablice rejestracyjne z przodu i tyłu się zgadzają, i pyta nas, w jakim celu, skąd i dokąd jedziemy?? Też się do niego uśmiechaliśmy, ale zatrzymać nas zatrzymał. Pocieszenie takie, że nie na długo.
Grzecznie odpowiadamy i jedziemy dalej. Finlandia wita nas ładną pogodą i stadami reniferów :) Wrażenie, że renifer nas goni - bezcenne.
Nasz cel na dziś: rozbić namioty przed Rovaniemi. Pogoda drastycznie się zmienia i zaczyna padać jak z cebra, dlatego rozglądamy się raczej za domkami czy kempingiem. Jeśli chodzi o darmowe domki w Finlandii, nie napotkaliśmy się na naszej drodze na żaden.
Mieliśmy szczęście i 60 km od Rovaniemi w miejscowości Maijanen zjeżdżamy z trasy, wjeżdżając na kemping. W czasie poszukiwania za noclegiem, przydarzyła nam się mała pana, ale o tym później. Znaleźliśmy znakomite miejsce. Nocleg za jedną osobę wynosi 10 Euro, a mieszkaliśmy w drewnianych domkach letniskowych.
Po małym odpoczynku, robimy ucztę. Prezes gotuję wyprawowe spaghetti a`lla Howser. On przy garach, Bożenka, Sandra i Dorota kroimy składki: cebulkę, paprykę, czosnek, pomidory - żadnych konserwantów, sama natura, w na dodatek warzywa pochodząc z całego świata. Danie podane do stołu, lecz mało. Arturek wiecznie głodny i wymaga dokładki. Okazało się, że dokładka była większa i inni też korzystali. Najedzenie idziemy nyny.
Jakimś cudem Mody znalazł się w naszym domku, pompuje materac i idzie spać, a Forest sam spędza noc w swoim pokoju. Nasza piątka po drobnych rozmowach idzie spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz