Rano trzeba było wcześnie wstać. Jeszcze tak wcześnie tj. o 4 rano się nie budziliśmy, jedynie o tej godzinie kładliśmy się spać. Tym razem musimy być punktualni, ponieważ prom na nas nie poczeka. O godzinie 5.00 żegnamy się z Helsinkami i palimy maszyny. Odprawa przebiegała sprawnie i o 7.30 finlandzkiego czasu znajdujemy się w drodze.
Kolos, który miał nas bezpiecznie przewieź na drugą stronę Morza Bałtyckiego nazywał się Star, mieścił około 360 samochodów i 1200 pasażerów oraz posiadał na swoim pokładzie nasze cenne lalunie - W123.
Po małym zwiedzeniu giganta, większość z nas uległa zmęczeniu i podczas 2 i pół godzinnego rejsu, kimała na krzesłach i zbierała siły na dalszą drogę, iż do domu pozostało ca. 1 300 km.
Ze względu na długi czas jazdy, zrezygnowaliśmy ze zwiedzania Tallina, Rygi i Wilna. Niestety brak sił i napięty grafik pozwolił nam jedynie na szybki rzut okiem z wygodnych foteli beczuń na centrum miasta.
I śmigamy dalej...
Po uzupełnieniu baków w samochodach paliwem przezroczystej barwy kierujemy się na Rygę. Przejazdy przez granice przebiegały bardzo sprawnie i dzięki temu w mgnieniu oka znaleźliśmy się w godzinach nocnych na polskiej granicy, kierując się w stronę Warszawy.
Po przejechaniu stolicy, nasze organizmy powiedziały STOP. Po krótkiej regeneracji sił wyruszyliśmy w dalszą drogę. Jedziemy, jedziemy i jedziemy - na razie końca nie widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz